Polish Paragliding Open 2008
Dzień treningowy / niedziela, 27 kwietnia 2008
Rano przywitała nas piękna pogoda z bezchmurnym niebem. Termika zaczęła działać wcześnie pierwsze glajty latały nad górą już o 10:00, o 12:00 były już ładne cumulusy. Po starcie było dosyć rześko w powietrzu. Potem cumulusy trochę bardziej się wybudowały i zaczął z nich padać śnieg, ale nie nachalnie. Na jeziorze Lago di Croce pełno kite-ów. Rozgrzewkowo poleciałem sobie po okolicy trójkącik.
Konkurencja pierwsza / niedziela, 27 kwietnia 2008
Pogoda była świetna, inaczej niż poprzedniego dnia chmury miały mniejszą tendencję do wybudowywania się i nie było z nich opadów. Napotkałem noszenia do 4 m/s, a podstawa chmur sięgała ok. 2600 m.
Graliśmy konkurencję typu wyścig do mety o długości trasy 91 km. Po starcie z Monte Dolada trzeba było zaliczyć punkt zwrotny w górach na wschód od startu. Punktem startowym był cylinder 3 km wokół schroniska Carotta na zboczach Mt. Dolada, trochę poniżej startowiska. Następny punkt zwrotny był oddalony od gór kilka kilometrów w okolicach miejscowości Peron. Później należało zaliczy punkt przed Feltre i wrócić prawie 40 km. Przed metą był jeszcze do zaliczenia punkt zwrotny na zboczu Monte Messer.
Na punkcie startowym byłem dobrze, skakałem przez dolinę lewą stroną. Na zbocze Monte Serva wszedłem dosyć wysoko, gdzie odbudowałem wysokość. Danek na Ultimie i Craig na Macu wykręcali się na przedpolu, reszta stawki była za nami. Do trzeciego punktu zwrotnego lecieliśmy we trójkę nad doliną pod cumulusami. Większa część stawki poleciała górami. Do gór wróciliśmy za słynnym herbatnikiem (pionowa skała na wlocie do doliny). Danek trochę niżej ja wyżej a Craig trochę za nami. Tamten rejon był jednak w cieniu i nie spotkaliśmy tam spodziewanego silnego noszenia a jedynie biedne 0.5-1 m/s. Polecieliśmy dalej. Za załomem założyłem w meterku, gdzie doleciał do mnie Anglik, a Danek poleciał dalej dosyć nisko. Widząc, że znalazł noszenie opuściłem marny komin i pognałem w jego kierunku, ale on zdobył już z 300 m przewagi wysokości i pierwszy poleciał w kierunku punktu zwrotnego. Na powrocie z punktu Anglik szybciej odbudował wysokość i razem z Dankiem odskoczyli mi trochę, a dołem dogonił mnie Mali (prawidłowa pisownia: 'mali’ – zawsze z małej litery ale tutaj będę pisał z dużej dla jasności tekstu). Danek z Craigiem złapali komin na przedpolu przed Peron-em a my z Malim staraliśmy się wykręcić na skale zwanej 'bombą atomową’ (bo wygląda jakby pół góry uje…rwało za pomocą bomby) ale straciliśmy tam trochę czasu. Stamtąd skoczyliśmy z powrotem na Monte Serva i dalej na Monte Dolada. Mali cały czas leciał niżej ale ciut z przodu. Na ścianie Dolady złapał dobry komin i szybciej wykręcił dolot do ostatniego punktu zwrotnego. Dogoniłem go jednak na przeskoku przez dolinę i punkt zrobiliśmy jednocześnie. Do Craiga i Danka mieliśmy nieodrabialną na tym etapie wyścigu stratę kilku minut. Na dolocie do mety Mali wyprzedził mnie o kilka sekund.
Walter lądował przymusowo na zboczu Monte Serva, jeden z pilotów ratował się na zapasie. Do mety doleciało 41 pilotów ale dwóch po czasie.
Konkurencja druga / poniedziałek, 28 kwietnia 2008
Prognoza pogody przewidywała pogorszenie warunków w drugiej połowie dnia, dlatego została ustalona konkurencja tylko 72 km. Cała trasa była ułożona bliżej mety.
Cylinder startowy 12 km wokół pierwszego punktu zwrotnego (szczyt Bomby Atomowej) wypadał na przeskoku w kierunku Belluno. Na starcie byłem spóźniony ok 2 minut, ale podobnie większość stawki. Po odbudowaniu wysokości na Monte Serva skoczyłem w kierunku punktu jako pierwszy. Na górze przed punktem zacząłem się wykręcać i minął mnie Danek i Łosoś, ale lecieli nisko. Ja tam wykręciłem się w bardzo silnym noszeniu dzięki czemu punkt zwrotny zaliczyłem z marszu i wróciłem w ten sam rejon. Tutaj zaatakował Mikołaj Szorochow, który wyforsował się do przodu. Na Monte Serva (zwanej też konserwa) do przodu poleciał Sławek i następną część trasy poleciał nisko przeganiając Danka i Łososia. Do następnego punktu zwrotnego leciał z przodu Mikołaj z Dankiem w poprzek doliny, a Łosoś ze Sławkiem po górach. Trudno było ocenić z mojego punktu widzenia która grupa ma przewagę. Ja planowałem polecieć maksymalnie w poprzek doliny, ale napotkałem silne duszenie i zdecydowałem się przykleić do gór. Dalej leciałem po prostej przy skałach a potem nad granią razem z jakimś Sol-em i Boomerangiem. Kiedy skakałem na punkt zwrotny pierwsza grupa już tam dolatywała, ale po punkcie wrócili do góry. Ja poleciałem do przedostatniego punktu po prostej i spotkałem tam Danka, Sławka i Łososia. Mikołaj był z przodu. Miałem przewagę wysokości nad dwoma pierwszymi i mniej więcej tą samą wysokość jak Łosoś. Ponieważ razem z Łososiem lecieliśmy w zasięgu północnego wiatru gradientowego a przeciwnicy przed nami wpadli już w zasięg bryzy wiejącej z południa to bez trudu ich wyprzedziliśmy. Rafał wcześniej zrobił zakręt na ostatnim punkcie (2 km przed metą) i wyprzedził mnie o kilka sekund.
W czasie gdy my dolatywaliśmy do mety, w okolicach startowiska miał miejsce wypadek. Poszkodowanemu pilotowi z Litwy pomagał Fragles i Jaro. Fragles lądował tam w górach przerywając konkurencję.
Zajęcia w podgrupach / wtorek, środa 29-30 kwietnia 2008
Następne dwa dni spędziliśmy na zwilgłym kampingu w zwilgłych namiotach i lekko zwilgłej, acz wesołej atmosferze. W czwartek kilka osób chwilę polatało w deszczu po południu (nawet jeden czołowy zawodnik przetestował skuteczność spadochronu zapasowego).
Próbujemy… / czwartek, 1 maja 2008
W czynie pierwszomajowym pojechaliśmy na startowisko. Nawet ułożyliśmy z Malim 40 kilometrowego taska w okolicach lądowiska (tak aby cała stawka była w zasięgu wzroku organizatora i aby można było przerwać konkurencje w każdej chwili). Odbyła się odprawa, ale 5 minut przed otwarciem okna startowego usłyszeliśmy grzmoty, a z lądowiska dostaliśmy sygnał, że w Belluno jest opad deszczu. Czekaliśmy na starcie dosyć długo ale Karolina dała sygnał do odwrotu. Ja postanowiłem poczekać na przejaśnienie. Moja cierpliwość była wystawiona na poważną próbę. Jako deadline ustaliłem sobie 18:00. Lało na przemian na starcie i na lądowisku a nie bardzo miałem ochotę zmoczyć sobie skrzydło. Miałem do przetestowania zmiany w uprzęży, bo w poprzednim locie plastikowa rolka bloczka „zużyła się” i musiałem wymienić bloczek. Przy okazji zrobiłem zmiany, aby powiększyć zakres speeda.
Koło 17:00 przejaśniło się i nawet zaczęło wiać pod stok. Wystartowałem i na ścianie Dolady znalazłem noszenie nawet do 3 m/s. Latał ze mną początkowo Aeron, ale odszedł szybciej do lądowiska. Poleciałem kawałek po trasie, ale od zachodu było widać powoli zbliżającą się następną strefę opadu więc postanowiłem potestować speed-system. Test wypadł pomyślnie. Już wiem jak trzeba przerobić X-Rated, żeby speed działał lepiej.
Konkurencja trzecia / piątek, 2 maja 2008 / 98km
Dziś graliśmy konkurencję typu wyścig do mety o długości prawie 98 km. Najpierw lecieliśmy w kierunku Feltre, potem był do zrobienia punkt zwrotny w dolinie (ponad 5 km od gór), następnie trzeba było zaliczyć punkt zwrotny na zachodniej ścianie Monte Serva skąd jeszcze było 20 km na wschód do punktu wysoko i wgłębi gór. Przed metą był do zaliczenia jeszcze punkt mocno wysunięty na południe.
Początek leciałem szybko na Kon-Servie byłem pierwszy po zachodniej stronie i szybko się wykręciłem. Poleciałem w kierunku Peron-a ale tutaj termika jeszcze nie była chyba obudzona – nic sensownego nie złapałem. Trochę podkręciłem razem z Robertem i Craigiem nad tamą przed Krakersem (Snikersem, Herbatnikiem, …). Tutaj Łosoś rzucił się na zacienionego Krakersa, a my skoczyliśmy tam chwilę później. Było noszenie, ale bardzo blisko skały. Nie latałem tak blisko jak chłopaki i po jednym halsie musiałem przepuścić glajta lecącego z przeciwka, tak że straciłem kilkadziesiąt metrów i czołowa grupa z Mikołajem, Bubusiem i Łososiem mi odleciała. Za kotłem trafili w mocne noszenie i byli pierwsi na punkcie pod Feltre. Potem był do zaliczenia punkt na płaskim. Wykręciłem podstawę bo do przelecenia było ponad 10 km z małym prawdopodobieństwem na spotkanie noszeń. W tym rejonie było dosyć mocne zachmurzenie i nie było pewne czy góry będą nosiły z małej wysokości. Widziałem, że Paweł odchodził na punkt dosyć nisko. Wracając z punktu kręciliśmy przez chwilę metrowy komin z Robertem i jakimś Boomerangiem. Potem wkleiliśmy się w góry i z wiatrem przelecieliśmy przez Krakersa, tamę i górkę za tamą.
Na Bombie Atomowej koło miejscowości Peron był wyjazd ale tylko do szczytu skały. Skoczyliśmy na następną górkę ale na nawietrznej nic nie było. Robert miał ze 150 m przewagi wysokości i poleciał na Servę, a ja próbowałem się wykręcić na zawietrznej. Spadłem dosyć nisko. Złapałem początkowo bardzo turbulentny i słaby komin który przerodził się z ciasną trójkę. Skacząc na Servę widziałem, że Robert rzeźbi nisko na zboczu. Przeleciałem przez punkt zwrotny i złapałem silny komin nad ośnieżoną granią. Widziałem, że część pilotów wraca się do punktu zwrotnego, między innymi Craig.
Gdy skakałem na Doladę pierwsza grupa już robiła podstawę nad górą. Po Doladzie skakaliśmy w poprzek doliny. Następny punkt był wysoko w górach. Leciałem do grani kiedy dogonił mnie Craig (jak on to zrobił?).
Widok w tej okolicy był przepiękny i zarazem straszny – pionowe skały i oświetlony słońcem śnieg. Ten punkt zwrotny miał cylinder 1 km, bo punkt był położony na ponad 2000 m, a układając trasę nie byliśmy pewni czy nie będzie problemów z zaliczeniem go. Po punkcie skakałem blisko zbocza Monte Cavallo. Craig poleciał po prawej i stracił dużo wysokości. Dolot do ostatniego punktu był pod wiatr. Pod chmurą wleciałem w noszenie i zrobiłem jedno kółko przez co Craig mnie wyprzedził. Dolot do ostatniego punktu i mety wyglądał dobrze – patrzyłem na Mikołaja i Łososia z przodu i Craiga nisko pode mną, ale też w przodzie. Z mojego punktu widzenia jego dolot wyglądał problematycznie ale doleciał na lądowisko z 50 m zapasem wysokości.
Craig na pewno wygrał Polish Open. Nie jest pewne (trzeba policzyć wyniki) kto wygrał Mistrzostwa Polski. Ja miałem 63 punkty przewagi nad Łososiem po 2 konkurencjach, ale dziś On wygrał ze mną.
Siedząc na lądowisku fajnie ogląda się kolegów którzy przylatują… lub nie. Z parteru dokręcił dolot Danek, a Kum… nie dokręcił, ale jego walka za żaglu poniżej mety była bardzo emocjonująca.
Wyniki końcowe
Polish Open wygrał Anglik Craig Morgan.
W klasie Sport triumfował Michał MiG Grzemowski.
W klasie Serial Krzysztof Krzysin Wojtaś.
W kategorii kobiet wygrała Kasia Gruźlewska-Łosik.
Ja (Krzysztof Ziółkowski) wygrałem klasyfikacje Mistrzostw Polski, przed Łososiem i Dankiem.