PWC Buzet, Chorwacja 2009

Jakoś się „dokulałem” przez noc tutaj samotnie automobilem. Ciepło i ogólnie ładnie, ale wieje podobno w plecy na startowisku, także z treningu nici… Buzet to „miasto trufli”. Na mapach dla turystów, oprócz zabytków, tras rowerowych i startowisk dla paralotniarzy, są zaznaczone tereny „truflonośne”. Sam Buzet to stare miasteczko na wzgórzu. Część współczesna, w tym najlepszy hotel w mieście, gdzie jest biuro zawodów, na dole. O 19:00 oficjalne otwarcie i jakieś lokalne specjały mają serwować…

Task 1

Na „dzień dobry” zapomniałem zabrać telefonu (dodatkowy doping żeby dolecieć do mety). Startowisko jest ładne i duże. Na zawietrznej jest camping (można mieszkać na starcie) – jest miejsce żeby bezpiecznie wylądować, cywilizacja daleko. Miejsce na urlop pod namiotem z glajtem – idealne.

Graliśmy task ok. 65 km po okolicy. Było ograniczenie wysokości do 2300, ale podstawy były niżej. Pierwsze dwa punkty na wschód od startu, potem długi odcinek pod wiatr po grani, potem znowu pod czołowo boczny wiatr na południe i powrót do Buzet-u.

Wystartowałem OK. Po drugim punkcie duża grupa mi uciekła, ale ponieważ widziałem, że spadli nisko, to wykręciłem się pod chmury – ładny szlak był ułożony, ale trochę z prawej od trasy. Zanim się dokręciłem do niego, to wiatr mnie sporo cofnął. Dużo glajtów padło. Leciałem z widocznością kilku innych glajtów, ale nie w bezpośredniej bliskości. Ładne widoki, widać morze.

Po 3 punkcie spadłem nisko. Byłem już na wysokości szczytu niewielkiego wzgórza z płaską, rolniczą zawietrzną, razem z Niemką na Swingu. Tutaj złapałem z początku poszarpany komin. Niemka poleciała dalej i „spadła” do doliny. Ja wykręciłem się wysoko, ale znowu mnie fest cofnęło. Jak miałem 10 km do punktu, zobaczyłem wracającego Yassena, potem z niewielkimi przygodami (krawacik mi się zawiązał) złapałem mocny komin na zawietrznej dużego zbocza. Tutaj doleciał do mnie któryś Valic (wracający już – mi pozostało 7 km do punktu) i jakiś niebieski Gin. Przed punktem jeszcze jeden kiepski komin zaliczyłem (i jeszcze jeden krawacik). Na punkt (miasteczko na wzgórzu – podobnie jak Buzet) leciałem z dwoma innymi glajtami.

Po punkcie wróciłem na „moją” zawietrzną, a oni wrócili do bliższego zbocza. Biało granatowy Niviuk doleciał do mnie. Dokręciłem dolot na 8 (doskonałość do mety) i poleciałem. Niviuka bez problemu zostawiłem po drodze, cisnąc maksymalnie 1/2 speeda (z wiatrem lecieliśmy). Przed metą był jeszcze punkt bezpieczeństwa na zboczu, koniec pomiaru czasu był na 1000 m przed metą. Doleciałem z dużym zapasem. Porobiłem trochę zdjęć miasteczka.

Ten glajt ma jedna zupełnie inna charakterystykę osiągów – jest wyraźnie szybszy na trymowej od większości i bardzo dobrze lata na przeskokach (przynajmniej ze mną jako balastem – chyba mam za mały rozmiar), ale wyraźnie gorszy jest w kominach i trzeba uważać bo łatwo przesadzić ze sterówką – bliskość przeciągnięcia wyraźnie sygnalizuje, ale dosyć łatwo to zrobić (ja jestem jeszcze przyzwyczajony do glajta, w którym, siła potrzebna do przeciągnięcia w krążeniu praktycznie je wykluczała).

Doleciałem jako 10, Łosoś był 5, Spike padł na ok. 25 km, Klaudia nie wystartowała bo później zmienił się wiatr na startowisku.

Task 2

„Krótka piłka” dla mnie dzisiaj… przeleciałem 16 km. Trasa miała 60. Nie zrobiłem nawet pierwszego punktu zwrotnego. No ale jak jutro polecę OK to dzisiejszy task mi się odliczy… Dzisiaj mogłem „życzyć sobie” wejścia na start w dowolnej chwili jako, że po pierwszym tasku byłem w czołowej 15 – więc prawie że za późno startowałem i jeszcze źle się pozapinałem (w nieprawdopodobny w tej uprzęży sposób) i musiałem się poprawić na samym starcie jak właśnie dobrze wiało do startu. Startowisko jest takie strome, że bez wiatru… to nie za bardzo…

Na cylinder startowy w każdym razie zdążyłem i miałem dobrą wysokość. Potem pocwaniakowałem trochę i poleciałem po lewej od grupy. Oni coś złapali, ale słabego, ja i kilka innych glajtów polecieliśmy do przodu. Tutaj coś było, ale bardzo turbulentne z silnym lokalnym wiatrem i nisko… oni polecieli, a ja zostałem. Lądowałem w okolicy 1 punktu razem z Chorwatem na Axisie.
Przetestowałem SMS-owy system komputerowo-zwózkowy i jestem już w biurze.

Task 3

Dziś tak powoli leciałem, że aż nie chce mi się o tym pisać. Uwiosłowałem 45 km z 60 km trasy, to jak na razie 51 miejsce. Lądowałem koło Hum (to podobno najmniejsze miasto na świecie) razem z ex-iksalpistą Yourdalerem Etike.

Wróciliśmy z niewielkimi przygodami ciężarówką wojenną organizatora. Zrobiło się gorąco i stabilnie – nie lubię takiej pogody…

Sławek Matras poleciał dosyć dobrze i Łosoś też.

Task 4 i 5

Wczoraj „dupa” i dziś też „dupa”…

Wczoraj była konkurencja po grani z lataniem nisko – dupą po krzakach. Dziś większość nad średnio-płaskim, w bardzo słabych warunkach. Wczoraj Łosoś był w czubie, dziś jeszcze nie wiem jak polecieli Łosoś i Spike. Klaudia lądowała niedaleko ode mnie.

Wczoraj ze Spike-m pojechaliśmy nad morze wykąpać się, ale pół godziny w morzu nie wpłynęło jakoś na poprawę mojej formy do latania w słabych warunkach.

Task 6

Dziś uleciałem całe 10 km. Właśnie jestem w biurze i obserwuję jak pierwsi wracają z pierwszego punktu zwrotnego, który był 30 km pod wiatr. Reszta powinna się im raczej udać, także chyba dziś te zawody się zakończą (po 6-ciu taskach za 1000 pkt.). Blisko mnie padła Klaudia i Sławek. Nie wiem jak Łosoś i Michał.

Wystartowałem późno, ale dogoniłem pierwszą grupę. Lataliśmy wszyscy nisko w dużym tłoku nad taką niewielka górką przed głównym pasmem. Jakiś Advance (Tomek Brauner?) wykręcał się z parteru po nawietrznej – skoczyliśmy do niego w kilkanaście glajtów ale nas „zjadło”.

Zobacz też: