Pierwsza setka FAI w tym roku w Polsce
Nareszcie, mamy 1 dzień wiosny!
Prognozy na dzisiaj są dobre, zapowiadają podstawy od 1600 do 2200, z lekką tendencją do kitowania się. Pakuje więc manele i jazda w Beskid Wyspowy.
Podejście na Śnieżnicę po przejściu zimy niezbyt fajne, masę drzew leży połamanych. Mimo tego na starcie melduje się dość wcześnie, o około 10:40.
Niestety troszkę z odpaleniem trzeba było poczekać, ponieważ chmury budujące się za plecami skutecznie odcinały słońce na przedpolu. Chwilę to trwało, ale o 11:30 straciłem cierpliwość i wystartowałem, cel to plama słońca, z przodu nad kamieniołomem. Na szczęście udaje się coś wykręcić i ruszam dalej na E w stronę Dobrej. Niestety chmury cały czas się rozlewają i trudno znaleźć dobre miejsce na wykrętke.
Idzie strasznie wolno, dopiero w okolicy Słopnic mam pierwszy dobry komin. Dalej chmury tak jakby rozrzedziły się i łatwiej jest o noszenia. Podstawy idą w górę i w okolicy Tylmanowej mam już 2100. Pierwszy punkt trójkąta ustawiam mniej więcej nad Sokolicą. Czas teraz podjąć trudną decyzję, wracać w Gorce, czy raczej lecieć bardziej po płaskim, południową stroną Dunajca, gdzie chmury też wyglądają ok. Wybieram opcje nr 1.
Chyba nie był to dobry pomysł, mocne duszenie na powrocie i wiatr czołowy powodują, że zaczynam się martwić czy w ogóle dolecę do strefy noszeń. Na szczęście udaje się i po wykręceniu bazy lecę dalej na W. Lecę teraz bardziej przodem, rezygnując z lotu nad szczytami. Płaskie działa dobrze, nad Łopuszną mam dobry komin, odpuszczam go jednak, na rzecz innego w którym krąży jakiś profesor. Niestety, po przeskoku komin wraz z drapieżnikiem znikają. Mam problemy. Na domiar złego w trakcie skoku chmura rozlała się odcinając paliwo.
Teraz jedyną moją nadzieja, jest lot do plamy słońca tuż przed Nowym Targiem. Z wysokością nie za wesoło, na domiar złego upatrzone przeze mnie miejsce nie działa :/ No cóż odbijam z wiatrem w stronę drogi… będzie bliżej do domu. Ale, po chwili na 90 m znajduję 0,5 ! Zakładam i daje się zdryfować z powrotem nad Łopuszną. No cóż, czas stracony, ale jestem nadal w grze i teraz to tylko się liczy! Komin nabiera mocy. Wykręcam grzecznie maksa i dzida nad „bertę” (charakterystyczny komi w Szaflarach, gdzie szybownicy zawsze walą jak w dym żeby się wykręcić). Bankomat pięknie działa, po chwili wykręcam podstawę w towarzystwie orła.
Tutaj jest mój 2 pkt. Czuć mróz, twarz i ręce mocno zmarznięte, ale trudno, to są właśnie ”uroki” wiosny. Jeszcze tylko pozostaje przeskoczyć Gorce i jestem w domu. Udaje się, jeszcze w okolicy Lubomierza wysysam ostatnie noszenia. Dokręcam bazę i mam dolot do Śnieżnicy.
Mamy 20 marca, wiosna pięknie się zaczyna 🙂
Lot trwał 6:15 h, dystans 109 km po trójkącie FAI.
Skrzydło na którym leciałem to FLOW XC RACER.
Miało być krótko, ale przerwa zimowa powoduje, że pierwsze wiosenne loty przeżywam jak żadne inne. Sorry